November 7, 2014

LIST OTWARTY OD WILHELMA SASNALA DO THE KRASNALS I MIESZKAŃCÓW POZNANIA.

LIST OTWARTY OD WILHELMA SASNALA DO THE KRASNALS I MIESZKAŃCÓW POZNANIA. Świeżo otrzymany na naszą skrzynkę od Sasnala. Zobaczcie dlaczego nie przyjechał na zapowiedziane spotkanie do Poznania w związku z pokazem jego filmu w kinie Muza, i jak odpowiada na nasze pytania!:

Drogie Krasnale,
Przepraszam bardzo że odwołałem swój przyjazd do Poznania, ale dostałem sraczkę z lęku i ze strachu. Nie wiem… chyba spanikowałem i stremowałem się przed publicznym wystąpieniem. I konfrontacją na żywo. Anka nie ma takich problemów. Powiedziała, że ona musi to zrobić. Pojedzie do Poznania i poustawia gnomy po kątach, pokaże gdzie ich miejsce. Ona jest w tym dobra i zobaczycie że jej się uda.
Mi jak wiecie z filmików na youtube choćby, nigdy mowa nie szła, trudno mi jest określić swoje zdanie. Pewnie dlatego że jestem kurcze taką małpką, takim małpiszonem na łańcuchu systemu. Wiecie o co chodzi. Jego twarzą reklamową i boję się żebym nie palnął jakiejś gafy. Ale, nudzi mi się trochę, więc napiszę wam coś na własną rękę . Najwyżej potem będę się im tłumaczył że nie poprosiłem o zgodę i nie dałem do sprawdzenia.

1. Wilhelmie… Jak to jest malować na zamówienie bojówkarskiej, fanatycznej organizacji? Jak to jest przyczyniać się do agresywnej propagandy systemu o zapędach dyktatorskich, a potem trzepać kasę na tym poprzez najbardziej komercyjne komórki rynku sztuki?
Słuchajcie… Powiem wam jak to jest tak naprawdę, od zaplecza. A nie jak to się podaje ludziom. Na początku po prostu, nie wiedziałem jacy oni są, byli bardzo mili i mówili że super obrazki maluję, że mega wyjątkowe, jak nikt nigdy dotąd. Mówili że są dobrzy, że dbają o ludzi, że dzięki moim obrazkom i ich staraniom razem poprawimy świat, że będzie piękny i wspaniały. Jak się kapnąłem, że oszukują i chodzi im o kasę i władzę, było już za późno, bo już mnie wypromowali i zaczął do mnie spływać hajs. A wiecie… jak to fajnie jest mieć sobie pękające w szwach konto… spodobałoby się wam... Każdemu się podoba. Czasami mam chwile zwątpienia, nie umiem się z tym wewnętrznie pogodzić, a już w ogóle wytłumaczyć się sensownie publicznie. A tym bardziej mam wątpliwości czy naprawdę takie świetne obrazki maluję. Nie wiem… Musiałbym pewnie przeprosić, i oddać te pieniądze jakimś biednym, poszkodowanym, potrzebującym. Bo jak wiecie, ta organizacja która mnie wypromowała, zabiega teoretycznie właśnie o ich przywileje, szczęście, prawa. A w praktyce jak to w praktyce – i oni i ja zgarniamy wszystko dla siebie. Wszystkie korzyści materialne i symboliczne. Wiecie… potrzebujący to takie mięso armatnie. Ale co zrobić… takie życie. Można się do tego przyzwyczaić i z czasem zaczyna ci się to podobać i robisz sobie jajca po prostu. Śmiejesz się po prostu w twarz tym wszystkim niewydarzonym artystom co się prężą na wszystkie strony by stać się znanym, ale nie mają układów. Ale na głupotę nie ma rady…

2. Jak to jest mówić ludziom że są świniami, z apetytem wyłudzać od nich za to pieniądze, a później zapraszać jak gdyby nigdy nic na wystawę lub do kina?
To jest super zabawa, jaram się tym. Nie chciałbym być na ich miejscu, ale czerpię z tego perwersyjną przyjemność. Nauczyłem się tego od moich kumpli z Krytyki Politycznej, są w tym mega dobrzy. A Sławek Sierakowski to najlepszy coach na jakiego mogłem trafić. Dzięki Sławek! Anka też jest tym podjarana, chce kolejny i kolejny film. A jej guru to Anda Rottenberg i jak wychodzi na scenę zawsze próbuje ją grać. Jutro idzie do sklepu po okulary ala Anda, co nie za bardzo mi pasi, ale ona się uparła… W ogóle ona twierdzi że jak chcę być nowoczesny to nie mam z nią dyskutować bo jest kobietą.

3. Jak to jest współpracować z nieetycznymi instytucjami kultury w hipokrytyczny i obłudny sposób wykorzystującymi narzędzia demokracji?
To jest zajebiste!!! Lepsze niż jazda na nartach, skoki na bungy, a tym bardziej seks. Ja chyba urodziłem się pod szczęśliwą gwiazdą, jestem jakimś dzieckiem szczęścia, że mnie Łuki Gorczyca znalazł, Sławek Sierakowski pokochał, Aśka Mytkowska, Anda Rottenberg… To oni werbują artystów i przyczepiają etykietkę ‘dobry artysta’. Nikt inny w Polsce nie ma do tego prawa. I dobrze, bo dzięki temu jestem wciąż na topie!!! Hahaha!!! Warunek jest taki że trzeba być dobrym lizodupem, lizać tam gdzie każą i kogo każą, a także srać tam gdzie każą. Ale mi to nie robi. Smród gówna, pierdów i pryszczatych odbytów, czasem z hemoroidami mi nie straszny, mógłbym nawet chodzić z gównem na języku – o, chyba kawałek wszedł mi między zęby, i to z przodu między dwójkę i trójkę. To chyba dlatego Bożenka, ekspedientka u rzeźnika nie dość że patrzyła na mnie dziś z obrzydzeniem, to puściła w pewnym momencie pawia na schaby wieprzowe i boczek wędzony. Opierdoliłem ją oczywiście i wyszedłem nie płacąc. Ogólnie uważam że ci wszyscy artyści z misją, co chcieliby być awangardą, to looserzy. Wolność w sztuce i awangarda srarda, demokracja sracja, są przereklamowane jeśli nie wykorzystujesz ich populistycznie dla dymania innych. A z taką ekipą jak moja to sama przyjemność, tym bardziej że oni cię we wszystkim praktycznie wyręczają i stajesz się gwiazdą na skalę światową ot tak – pstryk! Ja już sam się gubię po jakich wystawach mnie ciągną, jakie nagrody załatwiają. Stwierdziłem że pobawię się trochę w film. A oni dla mnie pstryk! I oto film jest, w kinach w całej Polsce. W Poznaniu z największą frekwencją i tyloma artystami których wydymałem. Mimo ogromnej satysfakcji, nie… nie mogę im spojrzeć w twarz, tym bardziej że będą w maskach, jak tylko o tym pomyślę to zżerają mnie tak nerwy że natychmiast muszę lecieć do kibla srać.

4. Czy nie uważa się pan za najlepszego kontynuatora socrealizmu w najgorszym wydaniu w Polsce?
Ale jedno muszę wam przyznać… Wy to potraficie nazwać rzeczy po imieniu. Ja mam lepiej niż wy, ale czasem nawet miałbym ochotę się do was przyłączyć i zrobić coś ot tak – po prostu. Ja to nawet nie miałem jak spróbować tych klimatów dekadenckich, chlania, ćpania, modelek i artystek co by mnie zabawiały i robiły dobrze. Anka zawsze kurcze stoi nade mną i mnie pilnuje. Wiecie o co mi chodzi… Zrobić coś dla sztuki, dla jaj, a nawet aby pokazać ludziom coś od innej strony, na nowo. By nie dawali się robić w konia – przez system, przez innych, przez samych siebie i swoje przyzwyczajenia. Tego jednego wam zazdroszczę. Że możecie być sobie tak po prostu, artystami.


I na koniec… Mój film jest tak zaflegmiony i dołujący, oglądanie go to jak wskoczenie na własną prośbę, a raczej na moje zaproszenie do cuchnącego szamba, będę rozkoszował się tą myślą jak wychodząc z kina nie będziecie mogli przez dłuższy czas zmyć z siebie tego smrodu. Zdradzę wam jeszcze jedną sztuczkę. Fundowanie szamba ciemnej masie odbiorców to ulubiony trik całej czołówki inteligencji której misją jest trzymanie ludzi w szambie i wspaniałomyślne edukowanie jak w nim pływać, pomaganie w zrozumieniu że tak jest po prostu. Więc potwierdza się tu to co mówią moi koledzy – z której strony by nie spojrzeć – tak – jestem wspaniałomyślny!

Whielki Krasnal. The Krasnals „Ooops... przez przypadek skręciłem na lewo". 2008.

No comments:

Post a Comment